Kilka wypitych razem piw i noc spędzona w jednym łóżku nie
robią z nas w końcu przyjaciółek na śmierć i życie, prawda? Coraz bardziej się
dystansuję i coraz sceptyczniej patrzę na to wszystko. Lubię ją, ale nie chcę
wszystkiego, co ona mi daje. Dobrze było tak jak wcześniej, nie chcę nic zmieniać,
nie chcę się zbliżać. Nie chcę już dłużej słuchać o jej wiecznych problemach z
chłopakiem, o tym, jak się kłócą przez kilka dni, potem uprawiają seks na
zgodę, a potem znowu się kłócą. Mam swojego chłopaka, swój mniej lub bardziej
udany związek i swoje problemy, nie potrzebują tych, którymi ona mnie obarcza.
Zwłaszcza, że moje jej nie obchodzą, bo uważa, że ona ma gorzej. Każdy ma
jakieś problemy. I każdy mierzy je własną miarą. Nie można tego porównywać. Nie
i już, no.
I wkurzam się, gdy pomyślę, że będzie ze mną w Berlinie. Nie
chcę. Nie chcę. Nie chcę. To miał być mój Berlin. A ona wszystko teraz psuje…
♥♥♥
Na poprawę nastroju:
Popołudnie z moim 6-letnim siostrzeńcem.
Ja: A kim ja dla Ciebie jestem?
Ksawery: No ciocią.
Ja: A Baśka?
Ksawery: Też ciocią.
Ja: A Twoja Mama dla mnie?
Ksawery: Koleżanką.
Jak mam powiedzieć teraz swojej siostrze, że nie jest moją siostrą?
bardzo trudno to siostra przyjmie, hehe ;)
OdpowiedzUsuńa nie możesz jakoś lagodnie poprosić, by nie jechała?
Nie mogę jej o to prosić. To jest półroczne stypendium. Miałam jechać tylko ja, ona początkowo nawet nie zgłosiła kandydatury. Potem okazało się, że są jeszcze wolne miejsca i na ostatnią chwilę złożyła dokumenty, bo "o ja, ale będzie super, jakbyśmy pojechały we dwie!" Dla niej super, dla mnie męczarnia... No ale zabronić jej nie mogę, niestety...
UsuńMoże nie będzie tak całkiem źle?
UsuńMoże.... Ale na pewno czułabym się lepiej bez niej. Jakoś muszę dać radę, nie mam wyboru. Zależy mi na Berlinie, nie zrezygnuję ze względu na nią, a jej do tego zmuszać nie mogę.
UsuńPokaż że jesteś mądrzejsza i się nią nie przejmuj, nie warto ;)
UsuńI to najważniejsze ;)
UsuńNajbardziej boli wtedy, kiedy sami mamy problemy i nie jesteśmy dostrzegani przez najbliższych, traktują nas, jak powietrze, a sami domagają się od nas pomocy, rozmowy. Czasami tylko w takich sytuacjach możemy liczyć na zainteresowanie z ich strony.
OdpowiedzUsuńTak, masz rację. Niektórzy nie zauważą naszych problemów, dopóki sami im o tym wprost nie powiemy. A najbardziej boli, gdy mimo iż powiemy, oni wciąż nas zlewają.
Usuńto powiedz jej żeby Ci tak nie pier.doliła :)
OdpowiedzUsuńNa razie obeszło się bez tego ;) Jakoś tak milknie powoli.
Usuńmoże zrozumiała Twój brak zainteresowania?
UsuńBardzo możliwe.
UsuńRacja, każdy ma jakieś problemy, ale nie każdy zna umiaru w zatruwaniu życia innym nimi.
OdpowiedzUsuńNie zostaje mi nic innego jak przyznać Ci rację ;)
UsuńEj, pokłóć się czasem ze mną, polemizuj! :D
UsuńE, nie wiem, czy warto ;D
Usuńhmm to przyjaciolka nie jest skoro tylko liczy sie ona i jej sprawy... a fakt kazdy ma jakies problemy wieksze czy mniejsze ale zawsze cos...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
diablich.blogspot.com
Najwidoczniej ona potrzebuje mnie bardziej niż ja jej.
UsuńJeśli chodzi o problemy, to tu nie można się licytować. Każdy ma jakieś, nie ma ludzi absolutnie bezproblemowych. Tylko każdy traktuje te problemy inaczej, w inny sposób sobie z nimi radzi i co innego one dla niego oznaczają.
Witaj w klubie. Czyżbyś też była zmęczona problemami innych? Wiesz, jest na to jeden sposób - zwyczajnie powiedzieć, że nic nas to nie obchodzi, ale może w nieco... subtelniejszy sposób.
OdpowiedzUsuńCzasem trudno zdobyć się na taki subtelny sposób. Zwłaszcza, jak ma się non stop takiego nerwa, że szok.
UsuńTo prawda, tutaj się zgodzę. Dlatego nienawidzę siebie za to, że tak często zwyczajnie gryzę się w język, bo nie chcę zniechęcić do siebie ludzi. To znaczy, z tym "nie chcę" to bym uważała, bo w sumie to ma jakieś swoje drugie dno. Mimo wszystko, nigdy nie wiadomo, kiedy będzie się potrzebowało pomocy innych.
UsuńPragmatyczne podejście ;P
UsuńToksyczne przyjaźnie nie są tymi dla których jesteśmy w stanie poświęci cząstkę siebie. W przyjaźni nie ma miejsca na egoizm. A swoimi problemami podziel się najlepiej z kimś zupełnie obcym, kto nie będzie Cię oceniał i będzie miał dla Ciebie czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://kruchescianyszczescia.blogspot.com/
Czasami czuję się po prostu jak trzecia osoba w ich związku. Ja, gdy mam problemy ze swoim chłopakiem, to rozmawiam o nich z nim, a nie z koleżanką. U nich szwankuje komunikacja najwidoczniej.
UsuńOdrobina egoizmu jest wskazana, ale tylko odrobina. Co za dużo, to niezdrowo. A tutaj się ten egoizm przelewa już na podłogę.
A czyż to nie komunikacja jest najważniejsza w związku? ;)
UsuńTeż tak miałam i też czułam się osobą trzecią w związku. I po pewnym czasie bardzo mi to ciążyło na psychice.
Owszem czasami pomóc i patrzenie na dany problem z boku pomaga, ale to raczej my sami powinniśmy się zmierzyć ze swoimi problemami ;)
Otóż to!
Usuńa może porozmawiaj z nią o tym? szczerze. że się dusisz i nie tego chciałaś. może coś pomoże? a ten Berlin, to już zaklepany?
OdpowiedzUsuńtaaaak, moja trzyletnia bratanica powiedziała, że mój brat nie jest synem mojej mamy, tylko jej (bratanicy) synkiem. :D
Ostatnio trochę od niej uciekam. I chyba zaczyna rozumieć, dlaczego, więc zamilkła nieco ostatnio.
UsuńBerlin zaklepany. Dokumenty poszły. To jest półroczne stypendium, nie wiem, jak z nią wytrzymam...
Dzieci jak coś powiedzą, to ręce opadają ;D
więc spróbuj was trochę od siebie oddalić :)
OdpowiedzUsuńpolubiłam ostatnio dzieci i stwierdzam, że są słodkie <3
Próbuję. Lżej mi już trochę.
UsuńJa na nowo odkrywam swojego siostrzeńca :) Od jakiegoś czasu nie mieszkam w domu i gdy wracam, zakochuję się w nim po raz kolejny :)
Wcześniej nie lubiłaś dzieci?
Zostaw ją w spokoju to sama się wkrótce od Ciebie odczepi.
OdpowiedzUsuńMały jest boski.
Już pomału się odczepia. Ale boję się, że to cisza przed burzą.
UsuńMały owszem, jest boski, ale w niewielkich ilościach ;D
może postaraj się nie zwracać na nią uwagi :) ciesz się tym co masz! :))))
OdpowiedzUsuńStaram się, ale to trudne. Ona chyba tak bardzo potrzebuje kogoś, komu mogłaby ciagle paplać, że chyba nie zauważa, że ja nie mam na to ochoty.
UsuńRozumiem Cię lepiej, niż mogłabym przypuszczać. Też niedawno miałam dość słuchania o problemach z facetem swojej "przyjaciółki", a na samą myśl o tym, że spieprzy mi mój Berlin (bo o to samo chodziło) dostawałam dreszczy. Nie pojechała ze mną.
OdpowiedzUsuńCóż za zbieg okoliczności ;) Tu Berlin, i tu Berlin. Tu wariatka, i tu wariatka.
UsuńTa moja raczej do Berlina pojedzie...
Wiesz, mnie się wydaje, że ona musi rozumieć, po co tam jedziesz. I szanować ciszę, której będziesz potrzebowała. Bo będziesz.
UsuńKiedy się wybierasz i z jakiej okazji? :)
W październiku. Erasmus, pół roku stypendium na Uniwersytecie Technicznym.
UsuńTak bardzo cieszyłam się na ten wyjazd, a teraz trochę mi ta radość minęła...
A Ty co tam robiłaś? :)
! Na początku myślałam, że o jakiegoś faceta chodzi, eh mnie to jedno w głowie
OdpowiedzUsuńGłodnemu chleb na myśli!
Usuńprzyznaje się bez bicia ;p
UsuńNo chociaż tyle ;P
Usuńzawsze miałam takie 'przyjaciółki' które opowiadały mi o swoich problemach, ale moich nie chciały słuchać.
OdpowiedzUsuńA teraz?
Usuń